Jeśli wreszcie zdobyłeś pracę, to przyjmij nasze gratulacje. I bierz się powoli do… szukania nowych możliwości. Masz już etat, staraj się jak możesz najlepiej, ale pamiętaj: pracy trzeba szukać wtedy, kiedy się ją ma. Nie czekaj, aż cię zwolnią, ale dyskretnie rozglądaj się na rynku. Jeden z kolegów Pawła, gdy pracował w międzynarodowym koncernie, wprost nie mógł opędzić się od ofert pracy: z reguły byty dwie, trzy miesięcznie. Gdy powinęła mu się noga i pracę stracił, oferty przestały napływać jak nożem uciął, choć przecież wtedy potrzebował ich najbardziej. „Wypadł z obiegu” i nawet w firmach, które oferowały mu stanowisko jeszcze parę miesięcy wcześniej, nikt nie chciał z nim rozmawiać.
I pamiętaj, zawsze oszczędzaj! Kiedy ci się powodzi, nie licz, że będzie tak zawsze. Dlatego dobrze mieć odłożone trochę gotówki. Zobaczysz, że kłopoty z pracą mogą przyjść w najmniej spodziewanym momencie (np. gdy żona właśnie urodziła dziecko albo ktoś w rodzinie jest ciężko chory). A gdy jesteś bez stałego zatrudnienia dłużej niż pół roku, zaczynasz naprawdę szorować brzuchem po dnie i liczyć każdą złotówkę, pytając się siebie, czy stać cię na jogurt, o który prosi cię w sklepie twoja córka. Albo cieszyć się, że w czasie wyprawy „na miasto” nie wydałeś zbyt wiele, choć spotykałeś się w wielu miejscach publicznych. Na szczęście nie musisz kupować gazet – większość informacji jest za darmo w internecie, biblioteki publiczne są jeszcze w Polsce bezpłatne, a w barach mlecznych naprawdę za parę złotych można zjeść dwudaniowy obiad. Jeden z naszych znajomych opowiadał nam, jak zrozumiał, co znaczy szorować brzuchem po dnie. Gdy zarabiał dobrze, płacił kartami kredytowymi, korzystając z bankomatów jedynie, gdy trzeba było wyjąć większą kwotę – z reguły tysiąc, dwa tysiące. Zawsze go wtedy dziwiło, że w bankomatach jest możliwość wyciągania kwot mniejszych niż sto złotych. Zrozumiał, gdy zdarzyło mu się próbować wyciągnąć 40 czy 60 złotych, a bankomat odpowiadał mu, że „na koncie brak odpowiednich środków”.
Leave a reply